Mięsne kanapki z nom nom nom - inspirujący wywiad z właścicielem food trucka
Czy można zarobić na mięsnych kanapkach? Czytaj najnowszy wywiad z Przemysławem Federem, właścicielem food trucka nom nom nom.
- PF: Nazwa powstała spontanicznie, zgodnie z naszymi założeniami miała przyjemnie się kojarzyć – i ten efekt uzyskaliśmy. Chcieliśmy też, by nawiązywała do jedzenia – i jak słychać, udało nam się to! Nie zamierzaliśmy z kolei w tym przekazie stawiać na bezpośrednie powiązanie nazwy z serwowanym menu, dlatego zrezygnowaliśmy z propozycji typu „Frytka Truck” czy „Burger Master”. Według nas nazwa nom nom nom oddaje wszystko. Czuć w niej smak i co najważniejsze – wrażenie jakie po sobie pozostawia.
- Skąd pomysł na prowadzenie food trucka z sandwichami z soloną wołowiną?
- PF: Muszę z zadowoleniem przyznać, że całkiem szybko zyskaliśmy grupę odbiorców gustujących w oferowanych przez nas potrawach. Co więcej, do tej pory - oprócz miłej rozmowy i przygotowania szczegółowego opisu naszego produktu - nie musieliśmy stosować żadnych reklam, ani akcji marketingowych. Nie bez znaczenia jednak okazała się opinia czołowego blogera kulinarnego z Poznania, która sprawiła, że grono naszych odbiorców znacznie poszerzyło się. To z pewnością zaintrygowało klientów i skłoniło ich do odwiedzenia nas. Resztę zrobiły nasze mięsne przysmaki – to one skłaniają do powrotu do nas.
- Jak wygląda standardowy dzień właściciela - managera tego typu biznesu?
- PF: Ta działalność ma dwa aspekty, które budują mój dzień. Pierwszy jest przewidywalny, składają się na niego: tworzenie grafiku, robienie zakupów i płatności oraz drugi – nieprzewidywalny, czyli: ruch, klienci i… pogoda. Wszystkie te elementy wpływają na naszą działalność, zadowolenie, obecność klientów i obroty.
- Co najbardziej cenisz w swojej działalności?
- PF: Dla mnie najważniejsza jest odpowiedzialność za własny projekt. Cenię również to silne uczucie satysfakcji, kiedy po ciężkim, pracowitym dniu możemy powiedzieć, że daliśmy z siebie - jako zespół - wszystko! To cenna lekcja, niezapomniane wrażenia i wspomnienia na całe życie.
- Czy jest coś co przeszkadza w pracy właściciela - managera food trucka?
-PF: Ogranicza mnie tylko mała przestrzeń food trucka – i to może stanowić swego rodzaju źródło irytacji. Zwłaszcza jeśli chodzi o przestrzeń do magazynowania i produkcji kanapek. … I pogoda – ale o niej już zdążyłem wspomnieć.
- Na jakim etapie ekspansji - zdaniem młodego przedsiębiorcy - jest biznes food truckowy w Polsce?
- PF: Według moich obserwacji, każdego roku w Polsce odchodzimy od fast foodów, a przechodzimy w tak zwany street food, znany już w innych krajach. Zauważyć można, że niemal każda kuchnia świata posiada już swojego – niewielkiego – reprezentanta, w postaci food trucka. Dobrze byłoby zatem, aby władze miast stały się bardziej otwarte na możliwość dzierżawienia gruntów miejskich pod tego typu działalność. Teraz załatwienie formalności wciąż bywa skomplikowane i zbyt mocno zbiurokratyzowane.
- Tak szczerze – czy food truck to dobry biznes?
- PF: Zdecydowanie tak! Szczególnie jeśli lubi się pracę w ruchu, nieco nieprzewidywalną, dającą jednak ogromną satysfakcję i radość z osiąganych sukcesów. W takim przypadku chyba nie można sobie wyobrazić nic innego czy lepszego!
- Co, jako właściciel food trucka, poradziłbyś osobom chcącym założyć biznes na kółkach?
-PF: Po pierwsze – bezgranicznie zakochaj się w swoim produkcie i wierz w jego moc. Bądź zaangażowany, pracuj z zapałem i entuzjazmem. Oferuj najlepsze produkty ze sprawdzonych źródeł. Ręcz za nie. Mocno wierzę w to, że tylko takimi metodami można zaciekawić ludzi i skłonić do skosztowania czegoś innego, nowego, dotąd nieznanego. Ludzie lubią znać i utożsamiać się z historią miejsca, w którym jedzą. Chcą poznać ludzi serwujących im potrawy. Lubią być „jak u siebie”, w dobrze im znanym otoczeniu – to budzi pewność i zaufanie do miejsca oraz produktu. Ponadto zawsze zachęcam do odważnych kroków, a zatem do oferowania nowych potraw i dań. Z tego też względu odradzam otwieranie kolejnej typowej budki z frytkami czy hamburgerami – one już niczym klienta nie zaskoczą.
- Którą z oferowanych w Twoim menu pozycji zaproponowałbyś znanemu krytykowi kulinarnemu?
- PF: Zdecydowanie stawiam na kanapkę z soloną wołowiną, ricottą (wędzoną przez nas), młodym szpinakiem, winogronami i orzechami włoskimi, dopełnioną sosem majonezowym i dressingiem miodowo-musztardowym. Przyznam, że ta kanapka podbiła ostatnio także moje serce. Jest wprost przepyszna!
- I jeszcze na koniec – gdzie można znaleźć nom nom nom i zasmakować Waszych specjałów z wołowiny?
- PF: Jesteśmy obecni na nielicznych eventach, a na co dzień - stacjonujemy w najbardziej gastronomicznej dzielnicy Poznania – w Jeżycach, na ulicy Kościelnej (najbardziej street -foodowej ulicy Poznania). A dokładniej, ustawieni jesteśmy na ulicy Kościelnej 34, zapraszamy!
Wywiad z Przemysławem Federem, właścicielem nom nom nom przeprowadził Szymon Mydlarz, Specjalista ds. marketingu internetowego w eLadex.
Zdjęcia pochodzą od ich właścicieli oraz z bloga Wygrywam z anoreksją (http://twygrywamzanoreksja.pl/).
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych 3.0 Polska.